niedziela, 20 lipca 2014

Piórka i nie tylko. Ulubieńcy czerwca

Połowa lipca za nami, pora więc na bieliźniane podsumowanie tego, co w czerwcu gościło na moim biuście.
Przypomnę, że ulubieńcy miesiąca to staniki, które nosiłam najczęściej.

Czerwiec upłynął pod znakiem miękusów. W ciepłe dni nie znoszę zakładać grubych, watowanych (słowo zaczerpnięte od klientek :) ) staników, bo po co mam gotować swój biust. Słowa piosenki Marii Peszek "Rosół z siebie robię i podaję Tobie. Wprost do ust, mój niedzielny biust" nie bardzo do mnie przemawiają ;).

Czerwiec = delikatność. Czerwiec = Chloe.

To model Chloe od Panache Cleo zdobił mój biust często. Jest to jeden z moich ulubionych biustonoszy.

 Panache Cleo, model Chloe, kolor floral print

Chloe kocham za kształt i zebranie, które zapewnia piersiom. Uniesiony biust, zebrany do środka, o zaokrąglonym kształcie - to wszystko gwarantuje ten model. Do tego ma uroczy wzór i wesołą kolorystykę idealną na upalne dni. Tak bardzo mi się podoba, że uwielbiam nosić ją pod białe bluzki (dla wielu osób to obciach ;) ). Maki wtedy subtelnie prześwitują wzbudzając mój uśmiech po spojrzeniu w lustro ;).
Niestety Chloe ma wadę - są dni, kiedy jej ramiączka lubią wrzynać się w ciało, a obwód podduszać i zostawiać widoczne ślady.  Zwłaszcza w upalne dni, kiedy ciało jest wrażliwe i wymaga delikatniejszego traktowania. Po kilku godzinach w niej, marzę o oswobodzeniu ciała.


W zeszłym miesiącu
pokazywałam Wam biustonosz, który noszę w dni "luźniejsze". W czerwcu nosiłam go częściej z uwagi na gorąc (ach to lato...). Była to Freya Arabella w kolorze oyster, tak jak poprzednio :).

Freya Arabella, kolor oyster.

Z uwagi na pogodę przymknęłam oko na delikatne bułkowanie oraz nie do końca lubiany przeze mnie kształt i nosiłam Arabelkę bardzo często. Pogoda sprzyjała noszeniu przejrzystości :).
 Jest to biustonosz, którego niemal w ogóle nie odczuwam na ciele. Obwód jest wygodny, nie ciśnie, ramiączka są szerokie i nie krzywdzą ramion, a do tego jest bardzo cienki i otula piersi niczym poranna mgła nad łąkami. Połączenie pudrowego różu z pastelowym niebieskim jest idealne pod jasne koszulki.


Czasem jednak pod białą odzież trzeba założyć coś, co stopi się ze skórą i nie będzie odznaczać pod ubraniem. W takich dniach z radością patrzę na Freyę Rio.

Freya Rio, kolor nude

Dla wielu osób beżowy biustonosz kojarzy się z nudą i brzydotą. Ale Rio nie jest ani nudne, ani brzydkie. Rio jest klimatyczne i bardzo wygodne. To materiał w kratkę sprawia, że Rio nie jest jednym z wielu. Metalowe dodatki i gładkie ramiączka, moim zdaniem, powodują, że Rio wydaje się ascetyczne. Dzięki temu ma swój klimat. 
Tę Freyę kocham właśnie za surowość w wyglądzie, wygodę, kształtowanie (wesoło zadarte noski) i beżowy kolor, dzięki czemu jest to stanik - ideał pod białe bluzki. Pięknie stapia się ze skórą i nie widać go pod ubraniem. Chyba że ubranie jest cienkie lub mocno przezroczyste - wtedy widać wzór.
Bardzo żałuję, że firma Freya zrezygnowała z kontynuacji Rio w beżu zostawiając tylko czerń i biel, ponieważ to jednak cielisty kolor jest tym najbardziej pożądanym letnią porą. 
Wad nie stwierdzam. Może jedną - muszę ten stanik  oszczędzać, bo chyba tak ładnie kształtującego cialaka nie znajdę już na rynku.


Pod jasne koszulki nadaje się również kolejny ulubieniec.


Panache Jasmine, kolor champagne/pink

Model Jasmine wkroczył na rynek przebojem. Błyskawicznie zaczął zdobywać kobiece serca i biusty. Do tego stopnia, że zamawiają wszystkie wersje kolorystyczne tego modelu. Bo prawda jest taka, że Jaśmina leży dobrze na biuście małym i dużym, i asymetrycznym, i mniej jędrnym. To zasługa elastycznego wykończenia misek - koronka dopasowuje się do kształtu biustu. 
Jasmine cenię za kształtowanie w jabłuszka, za niewielkie zabudowanie na piersiach, dzięki czemu nadaje się do szerszych dekoltów, za niebanalne wzornictwo.
Czy ma wady? Chyba tak... Czasem wrzyna się w ramiona. Nie wiem, od czego to zależy, ale pewnie od wrażliwości ciała danego dnia. Raz jest super wygodna przez kilka godzin, a innego w ramionach chce mi wyżłobić rowki.

A co pod ciemne ubrania?
Coś, o czym nie miałam zielonego pojęcia i pewnie wiele z Was jak zobaczy zdjęcie nie będzie wiedziało, co to za model.

Mam rację?

To model Alana, firmy Bravissimo.

Nabyłam ją zupełnie przypadkiem i raczej w celu poznawczym. Pokochałam od pierwszego założenia. Może nie nadaje super kształtu, ale jest bardzo wygodna. Kiedy czeka mnie długa podróż to właśnie Alana mi w niej towarzyszy. Wiem, że nic nie będzie drapać, gnieść, uwierać i piłować. Dzięki wykończeniu misek jest dziewczęca.

Odnajdujecie tu swoich ulubieńców? :)






środa, 9 lipca 2014

O koszulce Panache Sport słów kilka

Długo kazałam Wam czekać na nowy wpis. Ale to wszystko przez nowy sklep - wprowadzanie towaru od nowa, tworzenie zakładek. Kilka zarwanych nocy za mną, ale już jest. A ja mogę powrócić do sportowej notki :). Też nocą. Po kilkunastu godzinach na nogach, zrobieniu dżemu truskawkowego, w ciszy, składam zdania niczym trzecioklasista...

Będzie o produkcie Panache Sport, do którego nie byłam przekonana. Ot, taka sobie zwykła koszulka z wszytym stanikiem kosztująca kilkadziesiąt złotych więcej niż stanik. I tyle trzeba dopłacić za ten kawałek materiału?
Tak myślałam, dopóki nie miałam przyjemności pójść na zumbę w tym wynalazku. Po godzinie intensywnego treningu moje zdanie zmieniło się diametralnie. Otóż, Drogie Panie, to nie jest zwykła koszulka.

"Ona się na pewno podciąga i cały czas będę musiała ją poprawiać!" Tak myśli pewnie wiele kobiet, które chciałyby sięgnąć po ten produkt, ale boją się wydać niemałą kwotę na coś, z czego nie będą zadowolone. Myślałam tak i ja.

Po zapytaniach mailowych o to, czy koszulka się podciąga, czy się poci postanowiłam ją przetestować. Test miał miejsce na zumbie, a, jak wiadomo, na zumbie są podskoki, ręce w górze. No i jest mokro... A w moim przypadku bardzo mokro...

Przyznam szczerze, że na zajęcia szłam z duszą na ramieniu. Produkt spisałam na straty, nim go założyłam, i umieściłam w jednej linii ze sportowymi bluzkami Reeboka i Pumy, które wraz z każdą minutą podnoszą się coraz wyżej i za nic w świecie nie chcą się same zsunąć. Potrzebują mojej pomocy. I tak jest po kilku zumbowych ruchach. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? No nic. Nie ma co rozmyślać. Ku uciesze moich kilku zumbowych koleżanek założyłam koszulkę i zaczęło się...

Przetańczyłam kilka pierwszych piosenek z oczekiwaniem na TEN moment, który nie chciał nastąpić. Im dalej, tym moje zdziwienie było coraz większe, bo przez całą godzinę mój brzuch nie ukazał się ani razu. No dobra, jak były pajacyki to szparka była, ale natychmiast bluzka opadała skrywając brzuch. Koszulka podnosi się do pewnego momentu i ani centymetra wyżej - tkwi w miejscu, niczym żołnierz na posterunku, i czuwa, by nikt nie ujrzał nieopalonego brzucha ;).

Pod koniec zajęć podeszła do mnie koleżanka i zapytała, jak to możliwe, że mam suchą bluzkę. Dobre pytanie... Koszulka była suchutka! A musicie wiedzieć, że w trakcie wysiłku fizycznego pocę się bardzo i wszystkie bluzki zawsze są mokre. Ta była sucha. Po zajęciach obejrzałam ją w dziennym świetle i dopatrzyłam się plamy potu, ale, co dziwne, nie odczuwałam dyskomfortu związanego z mokrym miejscem - nie przyklejało się do ciała, nie było nieprzyjemnie zimne. Jej zachowanie porównałabym do bluzki Nike DRi-FIT, choć zrobione są z innych materiałów.

Jedynie wyższe osoby mogą mieć z nią problem, ponieważ może im sięgać zbyt wysoko. Ja mam 167 cm wzrostu i niewielki zapas materiału mi został. Sądzę, że na kobiety o wzroście do ok. 175 cm koszulka powinna pasować. Wyższe mogą mieć problem.

Zdjęć nie będzie, jest ciemno - nie wyjdą :).

Aha, jeśli zastanawiacie się nad kupnem tej koszulki, POLECAM! :)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Blue. Ulubieńcy maja

Follow my blog with Bloglovin Wracam na łono bloga. Tym razem z nowym wpisem o ulubionych biustonoszach miesiąca. Mam nadzieję, że będzie to dla Was miła lektura.
Jeszcze wyjaśnię, że ulubieńcy miesiąca to staniki, które gościły na moim biuście najczęściej, ale nie tylko :).
Maj = niebieskości. Kocham niebieski kolor w każdym odcieniu!

Jednym z najwygodniejszych biustonoszy w mojej szufladzie jest ten oto model:

Jest to Freya Patsy half cup w kolorze peacock.

Kocham ją za kolor, a także za to, że jest nieodczuwalna na ciele (dzięki obwodowi, który nie jest ściślakiem), ma szerokie, wygodne (niewpijające się), a do tego ładne ramiączka. Piersi wyglądają w niej bardzo ładnie - krągłe jabłuszka.
Jest niby zwykłym stanikiem, ale dzięki kropkom nabiera wesołego charakteru. Tak, postrzegam ją jako radosny stanik. Jak mam ja na sobie czuję się jak beztroska nastolatka w dobrym humorze.
Rewelacyjnie spisuje się w dni, kiedy skóra jest wrażliwa i wymaga delikatności. Patsy jej to zapewnia.


Teraz czas na stanik, który gości w mojej szufladzie w ilości dwóch sztuk. Żadnego innego modelu nie zdublowałam - ten jest wyjątkiem. Mam go w rozmiarze większym oraz mniejszym. Na wszelki wypadek :).


 Cleo by Panache, model George. Kolor yellow.
 

Kocham go za delikatność, kolorystykę i wzornictwo. Ale najbardziej kocham go z okrągły kształt, który nadaje piersiom. Jest miękki, a pomimo to świetnie ujarzmia biust i robi z niego piękne jabłuszka. I jest bardzo wygodny.
Ubolewam nad tym, że firma Panache zrezygnowała z jego kontynuacji, ponieważ uważam, że był to jeden z lepszych modeli. Na szczęście zaopatrzyłam się w niego i oprócz dwóch żółciutkich w szufladzie goszczę jeszcze jeden kolor. Ale o nim może kiedyś :).


Kolejnym "ulubionym ulubieńcem" jest
 Cleo by Panache, model Lucy w kolorze malibu blue.

Lucy uwielbiam za kolor i tę różową, zadziorną kokardkę na mostku. A oprócz tego za zaokrąglony kształt, jaki nadaje piersiom. Do jej wad mogę zaliczyć boleśnie wpijające się ramiączka po kilku godzinach noszenia oraz niezbyt dobrze pracujący obwód, który zostawia po sobie duuuże ślady. Lucy mam w obwodzie 65, 70 była za luźna i biust nie był w niej stabilny. 
Ale pomimo wszystko uwielbiam ją.


Teraz czas na stanik, który jest, w moim odczuciu, ekskluzywny i gdy mam go na sobie czuję się elegancką kobietą. Jestem pewniejsza siebie i dbam o to, by być wyprostowaną (na co dzień różnie z tym bywa ;) ).
Gdy tylko go zobaczyłam od razu wiedziałam, że będzie mój. W końcu jest cały niebieski! :) Ani w kolorze czarnym ani w bordowym ten model nie prezentuje się tak elegancko jak w niebieskim. Ten kolor jest stworzony dla tego biustonosza!

 Panache Masquerade Persia, kolor saphire


Ozdoba na mostku dodaje temu stanikowi elegancji, a satynowe wykończenia ją wzmagają.


 Hafty na miskach są precyzyjnie wykonane. Ramiączka są zdobione, dzięki czemu chętnie je pokazuję.
Persia kocha mój biust! Nadaje mu bardzo ładny kształt.  Właśnie za to oraz za kolor ją uwielbiam.
Ma jeden minus. Jest nim obwód, podobny do tego z Lucy - boleśnie wpijający się w ciało po całym dniu noszenia. Ale przymykam na to oko :).


Na koniec zostawiłam coś leciutkiego niczym piórko na wietrze. Model, który w mojej szufladzie występuje w 4 kolorach. Model, który bardzo cenię za wygodę.

 Freya Arabella, kolor oyster


Tę wersję kolorystyczną uważam za, obok midnight, najbardziej udaną. 
Niestety Arabella ma wady - jak na balkonetki Freyi przystało nie nadaje piersiom kulistego kształtu, raczej kształtuje w zadarte noski (co kto lubi...). Ale większą wadą jest to, że tasiemka wykańczająca miseczki przecina pierś (tyczy się to głównie biustów pełniejszych u góry). Dlatego Arabella jest biustonoszem, który noszę w dni bez spotkań, kiedy mogę pozwolić sobie na swobodniejszy wygląd. Jednak nie wyobrażam sobie bez niej mojej szuflady. To taki powiew delikatności i pasteli.


 Dajcie znać, czy podoba się Wam cykl o ulubieńcach miesiąca! :)
I jeszcze pytanie o inne, niebieski modele. Możecie coś polecić? Widziałabym w swojej szufladzie jeszcze coś innego :).







piątek, 25 kwietnia 2014

Matematyka w szufladzie.

Ile staników powinno się mieć?
Jak się pewnie domyślacie, nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. Ale pewne jest to, że do noszenia na co dzień, do uprawiania sportu, do spania musimy mieć inne biustonosze, ponieważ nasze piersi potrzebują innego wsparcia w tych sytuacjach.

Każdy ma tyle staników, na ile może sobie pozwolić. Ale im więcej staników w naszej szufladzie, tym dłużej każdy z nich będzie żył.
Biustonoszy powinno się mieć co najmniej 3. Zasada jest taka: jeden mamy na sobie, drugi odpoczywa, a trzeci jest prany/suszony.

Dlaczego biustonosz musi odpocząć?
Dlatego, że w trakcie noszenia włókna materiałów, z których wykonany jest stanik narażone są na rozciąganie. Jeśli będziemy narażać je na to stale, włókna rozciągną się trwale i biustonosz przestanie zapewniać piersiom odpowiednie podtrzymanie.

Oczywiście z ilością staników nie ma co przesadzać, ponieważ piersi lubią zmieniać swój rozmiar - kilka kilogramów w dół, piersi schudną i już trzeba będzie kupić biustonosz w innym rozmiarze.
Właśnie, raz na kilka miesięcy powinno się sprawdzić, czy noszone do tej pory biustonosze wciąż są na nas dobre. Zwłaszcza na początku przygody z brafittingiem piersi się zmieniają, dlatego ważne jest trzymanie ręki na pulsie :).



piątek, 4 kwietnia 2014

Pielęgnacja biustu

Ciekawa jestem, ile z nas poświęca każdego dnia chwilę swoim piersiom? Ja przyznam się bez bicia, że pielęgnuję je nieregularnie :). Ale i bez tego, od kiedy śpię w biustonoszu zauważyłam znaczną poprawę kondycji mojego biustu. Teraz dodatkowo wspieram go żelem Clarins. Pewnie gdyby nie to, że dostałam go w prezencie (czyżby jakaś sugestia? ;) ), nie zaczęłabym masować piersi. Za leniwa jestem ;).

Najważniejszą i niepodlegającą dyskusji sprawą jest dobrze dobrany biustonosz na co dzień jak i do uprawiania sportu, w którym piersi będą podtrzymane i uniesione, a nie dyndające gdzieś w okolicach pępka i narażone na rozciąganie, wyciąganie i wiotczenie. Pamiętajmy, że w piersiach nie ma mięśni, więc są one wyjątkowo podatne na działanie grawitacji...

1. W czym spać?
Na pewno w czymś, co podtrzyma piersi, ponieważ w nocy narażamy je na niszczycielskie działanie - kiedy śpimy na brzuchu - przygniatamy piersi, śpimy na boku - piersi się rozciągają, śpimy na wznak - piersi się rozlewają na boki. Do spania nada się piżama z wszytym topem na biust - firma Freya ma takie w swojej ofercie, albo zwykły top, albo biustonosz bez fiszbin, może to być również biustonosz na fiszbinach - luźniejszy niż te noszone na co dzień, by fiszbiny nie gniotły nas w nocy. Ja śpię w staniku na fiszbinach i jest mi bardzo wygodnie. Najlepiej na własnym ciele przetestować, w czym nam wygodnie.
Plus spania w jakimś "podtrzymywaczu" - piersi rano nie wyglądają jak dwa naleśniki ;).
Kilka przykładów:
Freya Lois
Źródło zdjęcia: www.stanikowa-alternatywa.pl


Anita Active (biustonosz sportowy)
 Źródło zdjęcia: www.e-lady.pl

Nike - top
Źródło zdjęcia: www.pasaz.v10.pl

2. Czym i jak masować?
Masować można każdym balsamem czy olejkiem, ale nie wolno masować "na sucho", ponieważ spowoduje to rozciąganie skóry piersi. Do masażu naprawdę nie potrzebujemy drogich produktów. Wyjdźmy z założenia, że lepiej masować zwykłym balsamem niż nie masować wcale ;). Masować należy od podstawy piersi do brody. Masujemy do momentu aż balsam się wchłonie. Wcieranie balsamów, olejków czy żeli zwiększy elastyczność piersi, dzięki czemu skóra będzie mniej podatna na tworzenie rozstępów. Ale pamiętajmy - cudów nie ma i jeśli nasza skóra ma tendencje do rozstępów, pomimo smarowania kosmetykami mogą się one pojawić.

3. Jakie ćwiczenia wykonywać?
Chyba najprostszym ćwiczeniem jest złożenie rąk jak do modlitwy, na wysokości piersi, łokcie trzymamy poziomo na tej samej wysokości co dłonie i naciskamy nimi na siebie. Róbmy 2 serie po 15 powtórzeń. Ważne jest regularne wykonywanie ćwiczeń.
Na biust dobrze wpływa również pływanie i robienie pompek. A tutaj są inne, godne uwagi ćwiczenia: ćwiczenia na biust

4. Co jeszcze?
Jeśli chcemy wspomóc wyżej wymienione zabiegi, możemy to zrobić np. przez stosowanie naprzemiennych, ciepło-zimnych natrysków (oczywiście najlepiej podczas każdego mycia).

Kilka słów ode mnie...
Od kiedy śpię w biustonoszu zauważyłam, że piersi są jędrniejsze i cały czas trzymają odpowiedni poziom ;). Ale więzadła nie mają czasu na wiotczenie - w nocy biust jest podtrzymywany, w ciągu dnia również.
Żadnych ćwiczeń nie stosuję, polewania ciepłą i zimną wodą również...
Od kilku dni wmasowuję żel, ale jeszcze żadnych efektów nie zauważyłam. To na koniec może kilka słów o tym kosmetyku.
Jest to żel firmy Clarins o wiele mówiącej nazwie Gel Buste Super Lift, czyli ujędrniający żel do biustu.
Żel jest zamknięty w bardzo eleganckiej butelce wykonanej z matowego szkła. Szyjkę ma w złotym, matowym kolorze, a pompka jest biała, plastikowa. Plusem, w moim odczuciu, jest blokada pompki. Chcę wierzyć, że dzięki temu zabiegowi do produktu nie dostaje się za dużo powietrza i nie traci on swoich właściwości.

Sam żel jest w kolorze mocnej herbaty, ma dość rzadką konsystencję i ładnie pachnie. Stosuję go raz dziennie, rano. Aplikacja trwa bardzo krótko, co z jednej strony mnie cieszy (lenistwo), a z drugiej martwi, ponieważ zdążę wykonać tylko około 10 kolistych ruchów, nim żel się wchłonie, co, moim zdaniem, jest stanowczo za mało na to, by piersi poczuły się lepiej i by poprawił się ich wygląd. Jednak dzięki temu, że bardzo dobrze się wchłania, choć ja mam wrażenie, że raczej wysycha na skórze, mogę od razu założyć biustonosz bez obaw, że zamiast ujędrniać biust, ujędrniam biustonosz ;).
Minusem jest również wydobywanie produktu z butelki - pompka jest zbyt krótka, przez co trochę produktu po niej cieknie, gdyż pomiędzy aplikator a szyjkę nie wchodzi mój palec. A może mam po prostu za grube palce? ;)

Niestety wydaje mi się, że nie jest zbyt wydajny. Ale na takie wyroki przyjdzie czas po zużyciu całej butelki. Po czterokrotnym użyciu zużycie jest, moim zdaniem, znaczne. Na jeden masaż dwukrotnie naciskam pompkę, co daje kroplę wielkości mniejszego orzecha laskowego.
Mam nadzieję, że żel zaskoczy mnie działaniem, bo jednak za kwotę ok. 230 zł spodziewam się czegoś więcej niż ładnego zapachu i eleganckiego opakowania.

A Wy śpicie w biustonoszu? Jakich produktów do masażu używacie?

piątek, 21 marca 2014

Z prywatnej szuflady: staniki sportowe - porównanie

Dziś dało się poczuć powiew wiosny. Ale nie ma co się dziwić, podobno wczoraj o 17:57 przyszła do nas ta najradośniejsza pora roku :).
A wraz z wiosną nadszedł czas porządków w szafie i krytyczne spojrzenie na siebie w lustrze: jak to możliwe, że nie wchodzę w ulubione spodnie?! Jeszcze we wrześniu były idealne!
Tak, od teraz będzie można obserwować wzmożony ruch na chodnikach (biegacze i fani nordic walkingu), większe oblężenie zajęć fitness i kolejki do maszyn na siłowniach.

To wczesną wiosną kupujemy najwięcej staników sportowych. To wczesną wiosną szukamy w internecie odpowiedniego modelu i odpowiedniego rozmiaru, czytamy recenzje, przeszukujemy sklepy internetowe. A skoro mamy TEN czas, to odkryję przed Wami ułamek mojej stanikowej szuflady - SPORTOWCE do przeglądu! ;) I będzie porównanie... Może komuś ten wpis ułatwi wybór?

Zanim zacznę spieszę donieść: moje aktualne wymiary: 68/92, zazwyczaj noszę staniki w rozmiarze 30F.
Przedmiotem porównania będą:
1. ulubieniec - Panache Sport 30F wersja purple
źródło zdjęcia: http://www.fusspotlingerie.com

2. Shock Absorber 4 level 4490 32F wersja granatowo-żółta i starsza, 32E granatowo-fioletowa
 źródła zdjęć: www.ebay.co.uk

2. Shock Absorber Run Bra B5044 32E biały
źródło zdjęcia: http://www.achillesheel.co.uk

3. Kalenji 70E czarny
źródło zdjęcia: www.decathlon.co.uk

4. Shock Absorber B109 32E beżowy
źródło zdjęcia: www.comparestoreprices.co.uk

Jak to się stało, że Panache Sport został ulubieńcem i strącił SA 4490 na drugie miejsce?
Zastanawiając się chwilę dochodzę do wniosku, że Panache Sport ma dwa punkty przewagi nad Shockiem, a Shock ma dwa nad Panache.
Co czyni sportusa od Panache zwycięzcą? Po pierwsze to, że na biuście prezentuje się jak normalny stanik! To jest najważniejsza zaleta i największy plus tego modelu.



Zakładasz go i co widzisz? To, że masz dwie PIERSI, a nie naleśniki jak w przypadku SA. Ale to z kolei wiąże się z przewagą Shocka - przez to, że bardzo spłaszcza biust, dobrze dociska go do klatki piersiowej i tym samym unieruchamia. W Panache'u jest z tym trochę gorzej i przed okresem, kiedy piersi są obolałe, ćwiczę w Shock Absorberze 4490. Moi przyjaciele moszczą się wygodnie w jego miłym wnętrzu i ani drgną przez całą godzinę intensywnej zumby. A i podskoki są, pajacyki i machanie biustem też ;). W Panache jednak w takich dniach dyskomfort jest odczuwalny.



Drugim punktem przewagi nad SA i pozostałymi sportowcami prezentowanymi tutaj jest zapięcie, które jest wyściełane miękkim materiałem i na tyle długie, że nie grozi nam wbijanie haftek w plecy w trakcie robienia brzuszków (w SA Run jest podobne). Shock Absorber 4490 boleśnie mnie doświadczył w tej kwestii.

Co do rozmiarów - w przypadku Panache odpowiedni jest dla mnie mój standardowy rozmiar, w przypadku starszego SA mam rozmiar 32E (obwód do dziś się nie rozciągnął - lepszy byłby większy, 34 i miska jest za mała), w przypadku nowszego zaś, granatowo-żółtego, posiadam rozmiar 32F i jest on idealny. Porównując go ze starszym bratem z mojej szuflady (granatowo-fioletowy) ten jest zdecydowanie luźniejszy.

Panache ma metalowy zaczep na jednym ramiączku (@Żmijunia i Ania, dziękuję za zwrócenie uwagi na błąd!), dzięki któremu ramiączka możemy spiąć na krzyż. Do bluzek bokserek jest to bardzo fajne rozwiązanie. Niestety nie wszystkim paniom jest wtedy wygodnie (między innymi mi) - ramiączka boleśnie wrzynają się w ciało i obcierają do czerwoności. Na szczęście te biustonosze są tak ładne, że nie przeszkadzają mi wystające ramiączka spod bluzek ;). Ale prawdą jest, że po spięciu ramiączek biustonosz lepiej podtrzymuje biust. Coś za coś ;).

Aha, sportowiec od Panache jestem w stanie zapiąć sama, z SA nie ma takiej opcji. Być może gdybym się pogimnastykowała chwilę to bym zapięła, ale zawsze go zakładam, jak już jestem spóźniona, więc szkoda mi tracić czas na trafienie haftkami ;).

Kolejnym sportowcem, którego nie jestem w stanie sama założyć jest Shock Absorber Run Bra. Również bardzo lubię ten stanik, ale muszę uczciwie przyznać, że podtrzymuje trochę gorzej od SA 4490, ale za to nadaje ładniejszy kształt. Nie spłaszcza tak jak SA 4490.



Jest to drugi i ostatni biustonosz w tym zestawieniu, który ma długi i miękki języczek, dzięki czemu haftki nie masakrują nam pleców podczas ćwiczeń w pozycji leżącej.

Biustonosz Kalenji zaskoczył mnie najbardziej:
nie jest za bardzo zabudowany
jak na taki stanik nieźle kształtuje, choć profil jest dość smutny, oklapły
zakładam go bez niczyjej pomocy!
ramiączka można zapiąć albo klasycznie, albo na krzyż. Ja zapinam go tylko na krzyż, ponieważ przy normalnym założeniu ramiączek są one na mnie za długie i piersi nie mają odpowiedniego podtrzymania. Niestety przy zapięciu na krzyż w okolicach pach ramiączka wrzynają się w ciało...
no i na plus jest baaardzo przystępna cena
Rozmiar 70F z tego modelu byłby dla mnie idealny, 70E jest za małe w miskach. Obwód może być, choć ani obwód Panache, ani obwód Shock Aborber to nie jest...



Na koniec zostawiłam sobie najmniej ulubiony biustonosz, właściwie to nielubiany. Jest to Shock Absorber B109. Niestety jest to model, o którym nie mogę napisać nic dobrego. Ani nie zapewnia dobrego podtrzymania (piersi w tym modelu żyją własnym życiem, są bardzo niesforne ;), ani nie kształtuje biustu, wręcz robi z piersi dzióbki, ani nie jest ładny - zwykły, nudny beż.


Rozmiar 32E jest za luźny - mniejszy obwód zapewniłby lepsze podtrzymanie. Miski dobre.

Największe zaskoczenie w trakcie pisania porównania? To, że tylko Panache Sport trzeba prać ręcznie! To jest jego największą wadą! Nie wiem, kto to wymyślił, ale wiem, co się dzieje ze Sportem pranym w pralce - po pewnym czasie nie nadaje się nawet do muzeum. Jest bardzo wyblakły. Na metkach wszystkich Shock Absorberów jest informacja, że można je prać w pralce, ale odkąd zniszczyłam w ten sposób najstarszy swój SA (granatowo-fioletowy) nowy piorę ręcznie. Największą niespodzianką w tej kwestii jest najtańszy Kalenji, który, niczym uczestnik obozu survivalowego, jest nie do zdarcia pomimo prania w pralce! Wiekowo ma mniej więcej tyle samo co wspomniany granatowo-fioletowy SA, a wygląda o wiele, wiele lepiej.
Także nauczona na własnych błędach, nowe sportowce piorę ręcznie. Mam jednak wrażenie, że w ten sposób moje "sports bra" nie wypierają się tak jak należy, ale wolę to niż ubolewanie nad kolejną stanikową stratą.

Chcecie kolejną wadę? Proszę bardzo -  wszystkie prezentowane tutaj staniki wchłaniają pot. Jest to odczuwalne zwłaszcza w dolnej części. Do tego stopnia, że kiedy mija dobrych kilka chwil od zaprzestania ćwiczeń do zdjęcia "pancerza" mam zimne piersi. Są zimne jak nos w mroźny dzień.

Ale dla równowagi niech zalety też będą... Wszystkie staniki, za wyjątkiem SA B109, są bardzo wygodne, nieodczuwalne w trakcie treningu, a w Panache Sport, jedynym staniku z fiszbinami, druty nie gniotą (producent, dla zwiększenia komfortu użytkowniczek, pokrył fiszbiny silikonem).


Znacie te biustonosze? Który jest Waszym ulubieńcem? W którym najwygodniej się Wam ćwiczy? Macie doświadczenie ze sportowcami Freyi?

środa, 12 marca 2014

Poczta Polska a wysyłanie bielizny

Postanowiłam napisać post o wysyłaniu bielizny za pośrednictwem Poczty Polskiej, ponieważ nie każdy wie, że PP zmieniła regulamin na taki, który w pewnych przypadkach może nam przysporzyć problemów. A problemów nikt nie lubi ;).

Wraz z dniem 1 stycznia 2013 r. w regulaminie Poczty Polskiej nastąpiła zmiana bardzo ważna dla osób wysyłających listy polecone. Otóż od początku 2013 roku listami poleconymi można wysyłać tylko dokumenty, druki. Wszystko inne winno być wysyłane paczkami bądź listami poleconymi z zadeklarowaną wartością. Oczywiście listami poleconymi można było wysyłać inne przedmioty, np. staniki ;), ale na własną odpowiedzialność, bowiem w przypadku zaginięcia takiej przesyłki, nie można jej reklamować. O czym się gorzko przekonałam... Ale jak to mówią, mądry Polak po szkodzie ;).

Wraz z nadejściem lutego 2014 r. ceny listów poleconych wzrosły dość znacznie, przez co nieopłacalne stało się wysyłanie bielizny listami poleconymi. Na szczęście Poczta Polska wprowadziła formę zastępczą dla listów - MiniPaczkę. MiniPaczka to zupełna nowość w ofercie Poczty Polskiej. Można nią wysyłać wszystko, co wejdzie do pudełka o wymiarach 30x21x5cm i nie waży więcej niż 2 kg. Czyli miękkie staniki, majtki wysyłamy MiniPaczką. Za priorytetową zapłacimy 9,50 zł, a ekonomiczną 8,50 zł. Co ważne, w tej cenie mamy pudełko i ubezpieczenie do kwoty 100 zł.

Jak nadać MiniPaczkę?
Ja to robię tak, że w domu przygotowuję rzecz do wysłania, idę na pocztę, kupuję pudełko, adresuję je, wkładam przedmiot do środka, zaklejam i podchodzę do okienka nadać przesyłkę. Na pudełku trzeba podać numer telefonu lub adres e-mail swój oraz adresata, ponieważ każde z nas otrzyma dwie wiadomości - informację o nadaniu przesyłki i jej doręczeniu.
Drugi sposób jest taki, że wcześniej kupujemy na poczcie pudełko, wracamy do domu, pakujemy przedmiot do wysłania, wchodzimy na stronę Poczty Polskiej KLIK i tam rejestrujemy paczkę. Uprzednio musimy założyć konto.
MiniPaczka priorytetowa wysłana do godziny 15 zazwyczaj u adresata jest następnego dnia.

I teraz śpię spokojnie ;). Nie śnią mi się po nocach zaginione staniki, puste pudełka. Wysyłam MiniPaczki i wszystko gra :).

Na koniec jeszcze dodam, że usztywniane biustonosze wysyłam paczkami pocztowymi. I też śpię spokojnie ;)