niedziela, 20 lipca 2014

Piórka i nie tylko. Ulubieńcy czerwca

Połowa lipca za nami, pora więc na bieliźniane podsumowanie tego, co w czerwcu gościło na moim biuście.
Przypomnę, że ulubieńcy miesiąca to staniki, które nosiłam najczęściej.

Czerwiec upłynął pod znakiem miękusów. W ciepłe dni nie znoszę zakładać grubych, watowanych (słowo zaczerpnięte od klientek :) ) staników, bo po co mam gotować swój biust. Słowa piosenki Marii Peszek "Rosół z siebie robię i podaję Tobie. Wprost do ust, mój niedzielny biust" nie bardzo do mnie przemawiają ;).

Czerwiec = delikatność. Czerwiec = Chloe.

To model Chloe od Panache Cleo zdobił mój biust często. Jest to jeden z moich ulubionych biustonoszy.

 Panache Cleo, model Chloe, kolor floral print

Chloe kocham za kształt i zebranie, które zapewnia piersiom. Uniesiony biust, zebrany do środka, o zaokrąglonym kształcie - to wszystko gwarantuje ten model. Do tego ma uroczy wzór i wesołą kolorystykę idealną na upalne dni. Tak bardzo mi się podoba, że uwielbiam nosić ją pod białe bluzki (dla wielu osób to obciach ;) ). Maki wtedy subtelnie prześwitują wzbudzając mój uśmiech po spojrzeniu w lustro ;).
Niestety Chloe ma wadę - są dni, kiedy jej ramiączka lubią wrzynać się w ciało, a obwód podduszać i zostawiać widoczne ślady.  Zwłaszcza w upalne dni, kiedy ciało jest wrażliwe i wymaga delikatniejszego traktowania. Po kilku godzinach w niej, marzę o oswobodzeniu ciała.


W zeszłym miesiącu
pokazywałam Wam biustonosz, który noszę w dni "luźniejsze". W czerwcu nosiłam go częściej z uwagi na gorąc (ach to lato...). Była to Freya Arabella w kolorze oyster, tak jak poprzednio :).

Freya Arabella, kolor oyster.

Z uwagi na pogodę przymknęłam oko na delikatne bułkowanie oraz nie do końca lubiany przeze mnie kształt i nosiłam Arabelkę bardzo często. Pogoda sprzyjała noszeniu przejrzystości :).
 Jest to biustonosz, którego niemal w ogóle nie odczuwam na ciele. Obwód jest wygodny, nie ciśnie, ramiączka są szerokie i nie krzywdzą ramion, a do tego jest bardzo cienki i otula piersi niczym poranna mgła nad łąkami. Połączenie pudrowego różu z pastelowym niebieskim jest idealne pod jasne koszulki.


Czasem jednak pod białą odzież trzeba założyć coś, co stopi się ze skórą i nie będzie odznaczać pod ubraniem. W takich dniach z radością patrzę na Freyę Rio.

Freya Rio, kolor nude

Dla wielu osób beżowy biustonosz kojarzy się z nudą i brzydotą. Ale Rio nie jest ani nudne, ani brzydkie. Rio jest klimatyczne i bardzo wygodne. To materiał w kratkę sprawia, że Rio nie jest jednym z wielu. Metalowe dodatki i gładkie ramiączka, moim zdaniem, powodują, że Rio wydaje się ascetyczne. Dzięki temu ma swój klimat. 
Tę Freyę kocham właśnie za surowość w wyglądzie, wygodę, kształtowanie (wesoło zadarte noski) i beżowy kolor, dzięki czemu jest to stanik - ideał pod białe bluzki. Pięknie stapia się ze skórą i nie widać go pod ubraniem. Chyba że ubranie jest cienkie lub mocno przezroczyste - wtedy widać wzór.
Bardzo żałuję, że firma Freya zrezygnowała z kontynuacji Rio w beżu zostawiając tylko czerń i biel, ponieważ to jednak cielisty kolor jest tym najbardziej pożądanym letnią porą. 
Wad nie stwierdzam. Może jedną - muszę ten stanik  oszczędzać, bo chyba tak ładnie kształtującego cialaka nie znajdę już na rynku.


Pod jasne koszulki nadaje się również kolejny ulubieniec.


Panache Jasmine, kolor champagne/pink

Model Jasmine wkroczył na rynek przebojem. Błyskawicznie zaczął zdobywać kobiece serca i biusty. Do tego stopnia, że zamawiają wszystkie wersje kolorystyczne tego modelu. Bo prawda jest taka, że Jaśmina leży dobrze na biuście małym i dużym, i asymetrycznym, i mniej jędrnym. To zasługa elastycznego wykończenia misek - koronka dopasowuje się do kształtu biustu. 
Jasmine cenię za kształtowanie w jabłuszka, za niewielkie zabudowanie na piersiach, dzięki czemu nadaje się do szerszych dekoltów, za niebanalne wzornictwo.
Czy ma wady? Chyba tak... Czasem wrzyna się w ramiona. Nie wiem, od czego to zależy, ale pewnie od wrażliwości ciała danego dnia. Raz jest super wygodna przez kilka godzin, a innego w ramionach chce mi wyżłobić rowki.

A co pod ciemne ubrania?
Coś, o czym nie miałam zielonego pojęcia i pewnie wiele z Was jak zobaczy zdjęcie nie będzie wiedziało, co to za model.

Mam rację?

To model Alana, firmy Bravissimo.

Nabyłam ją zupełnie przypadkiem i raczej w celu poznawczym. Pokochałam od pierwszego założenia. Może nie nadaje super kształtu, ale jest bardzo wygodna. Kiedy czeka mnie długa podróż to właśnie Alana mi w niej towarzyszy. Wiem, że nic nie będzie drapać, gnieść, uwierać i piłować. Dzięki wykończeniu misek jest dziewczęca.

Odnajdujecie tu swoich ulubieńców? :)






środa, 9 lipca 2014

O koszulce Panache Sport słów kilka

Długo kazałam Wam czekać na nowy wpis. Ale to wszystko przez nowy sklep - wprowadzanie towaru od nowa, tworzenie zakładek. Kilka zarwanych nocy za mną, ale już jest. A ja mogę powrócić do sportowej notki :). Też nocą. Po kilkunastu godzinach na nogach, zrobieniu dżemu truskawkowego, w ciszy, składam zdania niczym trzecioklasista...

Będzie o produkcie Panache Sport, do którego nie byłam przekonana. Ot, taka sobie zwykła koszulka z wszytym stanikiem kosztująca kilkadziesiąt złotych więcej niż stanik. I tyle trzeba dopłacić za ten kawałek materiału?
Tak myślałam, dopóki nie miałam przyjemności pójść na zumbę w tym wynalazku. Po godzinie intensywnego treningu moje zdanie zmieniło się diametralnie. Otóż, Drogie Panie, to nie jest zwykła koszulka.

"Ona się na pewno podciąga i cały czas będę musiała ją poprawiać!" Tak myśli pewnie wiele kobiet, które chciałyby sięgnąć po ten produkt, ale boją się wydać niemałą kwotę na coś, z czego nie będą zadowolone. Myślałam tak i ja.

Po zapytaniach mailowych o to, czy koszulka się podciąga, czy się poci postanowiłam ją przetestować. Test miał miejsce na zumbie, a, jak wiadomo, na zumbie są podskoki, ręce w górze. No i jest mokro... A w moim przypadku bardzo mokro...

Przyznam szczerze, że na zajęcia szłam z duszą na ramieniu. Produkt spisałam na straty, nim go założyłam, i umieściłam w jednej linii ze sportowymi bluzkami Reeboka i Pumy, które wraz z każdą minutą podnoszą się coraz wyżej i za nic w świecie nie chcą się same zsunąć. Potrzebują mojej pomocy. I tak jest po kilku zumbowych ruchach. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? No nic. Nie ma co rozmyślać. Ku uciesze moich kilku zumbowych koleżanek założyłam koszulkę i zaczęło się...

Przetańczyłam kilka pierwszych piosenek z oczekiwaniem na TEN moment, który nie chciał nastąpić. Im dalej, tym moje zdziwienie było coraz większe, bo przez całą godzinę mój brzuch nie ukazał się ani razu. No dobra, jak były pajacyki to szparka była, ale natychmiast bluzka opadała skrywając brzuch. Koszulka podnosi się do pewnego momentu i ani centymetra wyżej - tkwi w miejscu, niczym żołnierz na posterunku, i czuwa, by nikt nie ujrzał nieopalonego brzucha ;).

Pod koniec zajęć podeszła do mnie koleżanka i zapytała, jak to możliwe, że mam suchą bluzkę. Dobre pytanie... Koszulka była suchutka! A musicie wiedzieć, że w trakcie wysiłku fizycznego pocę się bardzo i wszystkie bluzki zawsze są mokre. Ta była sucha. Po zajęciach obejrzałam ją w dziennym świetle i dopatrzyłam się plamy potu, ale, co dziwne, nie odczuwałam dyskomfortu związanego z mokrym miejscem - nie przyklejało się do ciała, nie było nieprzyjemnie zimne. Jej zachowanie porównałabym do bluzki Nike DRi-FIT, choć zrobione są z innych materiałów.

Jedynie wyższe osoby mogą mieć z nią problem, ponieważ może im sięgać zbyt wysoko. Ja mam 167 cm wzrostu i niewielki zapas materiału mi został. Sądzę, że na kobiety o wzroście do ok. 175 cm koszulka powinna pasować. Wyższe mogą mieć problem.

Zdjęć nie będzie, jest ciemno - nie wyjdą :).

Aha, jeśli zastanawiacie się nad kupnem tej koszulki, POLECAM! :)